Amelka i niezwykłe jabłko |
Tuż za lasem, niedaleko małej rzeczki mieszkała mała dziewczynka o imieniu Amelka. Miała bardzo długie czarne włosy, tak długie, że sięgały jej za kolana i wszystkie dziewczynki w klasie zazdrościły jej ich. Właśnie była zima, śnieg przykrył wszystko na polach i w lesie, drzewa i krzewy były całe białe. Dzieci wesoło zjeżdżały na sankach z największej górki w okolicy, lepiły bałwany i rzucały się śnieżkami. Raz nawet zorganizowały konkurs na największego bałwana jakiego da się ulepić. Przyszedł każdy, kto tylko był zdrowy i miał chęć na zabawę. Dzieci przyszły z rodzicami i wszyscy świetnie się bawili: tatusiowie pomagali dzieciom kulać olbrzymie kule śniegowe, które były albo brzuchami albo głowami bałwanków, a mamusie zadbały o to, aby bałwanki miały czerwone nosy, czarne oczy i koniecznie czarne guziczki przy swoim stroju. Amelka jednak tego roku miała już dość zimy. Lubiła co prawda jeździć na sankach, lepić bałwana i rzucać się śnieżkami, ale tej zimy często chorowała i zamiast na sankach spędzała czas w domu pod kołdrą. Nie mogła iść nawet ulepić bałwana z innymi dziećmi. -Jak tylko na dworze zrobi się ciepło, przyjdzie wiosna, zakwitną kwiaty, wtedy cała choroba zniknie – powiedział pan doktor z uśmiechem i kazał czekać do wiosny. I Amelka czekała. Do szkoły też niestety nie mogła chodzić. W tym czasie dużo rysowała i oglądała książeczki. Wieczorami, przed snem mama czytała jej baśnie, albo opowiadała bajki, które sama wymyśliła. Dziewczynka najbardziej lubiła bajkę o zaczarowanym jabłku. Mama opowiadała , że nad rzeką rośnie jabłoń, która co roku wydaje czrodziejski owoc. Zjedzenie go daje wielką moc – zdrowie przez następny rok, piękny wygląd i dobre samopoczucie. O zdrowiu właśnie dziewczynka marzyła przez całą zimę. „Jak tylko przyjdzie wiosna, pójdę tam i zjem jabłko, a wtedy będę już zdrowa” - myślała zadowolona Amelka. Była bardzo szczęśliwa kiedy na dworze robiło się coraz cieplej. Powoli, powoli topniał śnieg, zakwitały krokusy i przbiśniegi, słoneczko świeciło coraz mocniej i dłużej. Amelka czekała z niecierpliwością, aż poczuje się lepiej i będzie mogła poszukać czarodziejskiego jabłka. I wreszcie nadszedł ten dzień. Od samego rana świeciło słońce, śniegu już nie było, a drzewa pokryły się zielonym szalem. Amelka czuła się inaczej niż zwykle. Nic ją nie bolało, nie była słaba i czuła, że czas wyjść i przywitać się z wiosną. Ubrała się i zeszła na śniadanie. -Mamo, czy dzisiaj mogę wyjść już na dwór? - zapytała, mając wielką nadzieję, że mama się zgodzi. -Tak, możesz. Pozdrów ode mnie wszystkie ptaki, i pogłaskaj Acera, bardzo stęsknił się za tobą – mama uśmiechnęła się do córki i przypomniała o czapce. Amelka była szczęśliwa. Idąc nad rzekę cały czas myślała o jabłku, za sprawą którego będzie już zawsze zdrowa. Nie będzie musiała leżeć w łóżku i spotka się z koleżankami w szkole. Nie zapomniała też pozdrowić ptaków i pogłaskać swojego pieska. Acer tak bardzo się stęsknił za nią, że nawet chciał iść z nią nad rzekę, ale musiał zostać i pilnować podwórka. Amelka widziała drzewo już z daleka. Było wielkie i bardzo piękne. Całe zielone, rozłożyste, a w jego gałęziach już całkiem dużo ptaków założyło gniazda. Rosło nad małą rzeczką, którą często latem odwiedzała z rodzicami. Rzeczka była taka maleńka, że woda sięgała Amelce tylko do kostek. Jednak dla niektórych, małych zwierząt, to była ogromna rzeka. Dziewczynka podeszła do drzewa i zobaczyła owoce. Jakaż była zaskoczona, kiedy okazało się, że są dwa, a nie jedno. Niestety zrozumiała też , że sama sobie nie poradzi, bo jabłka rosły za wysoko, a ona wiedziała, że nie może wchodzić na drzewo, bo mogłaby spaść i zrobić sobie krzywdę. Usiadła pod drzewem i myślała, co by tu zrobić, żeby jabłka dostały się do jej brzucha. W tym czasie przechodziły tamtędy dwa jeże – pani Jeżowa i pan Jeż. Widząc zakłopotanie Amelki postanowiły jej pomóc. -Wejdę na tą górę, o tamtą – pokazał łapką pan Jeż – rozpędzę się i na pewno uda mi się strącić jabłka. -Bardzo dziękuję panie Jeżu za pomoc – grzecznie odpowiedziała dziewczynka. Pan Jeż wszedł na górę, rozpędził się i...nie trafił. Kulał się, i kulał, i kulał. Drzewo zostało już za nim, a on dalej się kręcił. Zatrzymał się dopiero...w rzece. Amelka bardzo się zaniepokoiła, bo jeże to jedne z tych zwierzątek, dla których rzeka była przeogromna. Dziewczynka szybko podbiegła do rzeki i pomogła panu Jeżowi wyjść z wody. Nie było to łatwe, bo jak każdy wie jeże mają bardzo ostre kolce. Amelkę trochę bolały palce, ale dzielnie się spisała i już po chwili pan Jeż suszył się na słońcu. -Dziękuję Amelko, bez ciebie nie dał bym sobie rady – pan Jeż był bardzo wdzięczny. Po krótkim odpoczynku postanowił spróbować jeszcze raz. Amelka bała się, żeby nic mu się nie stało, ale pan Jeż chciał odwdzięczyć się jej za pomoc. I tym razem...udało się! Jabłka spadły na ziemię. Dziewczynka jedno zabrała, a drugie podarowała jeżom, w podziękowaniu za pomoc. -Dziękujemy Amelko, jesteś bardzo miła – powiedział pan Jeż, zabrał jabłko i razem z panią Jeżową poszli do swojego domu. Amelka usiadła pod drzewem i zjadła jabłko. Było pyszne, najlepsze jakie do tej pory jadła. Wracając do domu wiedziała, że już nie będzie chora i była bardzo, bardzo szczęśliwa. www.ases.pl
|